sobota, 13 maja 2017

Kartka z kalendarza

12.05.2017
Międzynarodowy Dzień Pielęgniarki i Położnej

* uroczysta akademia na sali konferencyjnej z okazji Dnia - obecni: prezes, przedstawiciel starostwa, pielęgniarki i położne, oraz ... główna księgowa, która normalnie jest od godziny 15-tej - tym razem znalazła czas i również uczestniczyła - pytanie w jakim charakterze? Czyżby poruszane były kwestie zapisów księgowych?

* prezes w pojawił się w pokoju sekcji statystyki i ... zdębiałym paniom zgasił światło! Jedna z pań stwierdziła, że i owszem spotkała się z tym, że prywatny pracodawca zabraniał jej drukować rozporządzenia itp ale ... światła nie gasił! Przy czym pokoi z oknami od tej samej strony jest jeszcze parę ... ale akt zgaszenia światła spotkał tylko panie ze statystyki.

sobota, 9 lipca 2016

Szpital powiatowy cz I


Johnny i jego drużyna

Gdzieś tam w Polsce jest miasto, w mieście jest szpital podległy starostwu. Tak, jak gdziekolwiek indziej to aktualny starosta decyduje o obsadzie stanowiska dyrektora. Kilka lat temu starosta od Obywatelskich zrobił szefem Johnnego Palacza.

Johnny pracował wcześniej w ciepłownictwie (a ściślej jako kierownik kotłowni) branży jak wiadomo bardzo pokrewnej służbie zdrowia. W mieście Johnny był znany z ambicji w dążeniu do kierowniczych stanowisk, oraz nie całkiem jasnej ścieżki edukacyjnej.

Kilka miesięcy później Johnny zatrudnił w firmie nową główną księgową - Walentynę WiemWszystkoLepiej - która jak się potem okazało miała nienajwyższe notowania w paru poprzednich miejscach pracy - za to od początku "błyszczała" wiedzą dotyczącą różnych elementów działalności szpitala - ot  takie rzeczy jak płace, kadry, księgowość, rozliczenia z NFZ, zarządzanie, służba zdrowia - wypowiadała się o nich tak jakby nie miały dla niej tajemnic!

Już po jakimś czasie okazało się, że tworzą zgraną parę z Johnnym - obydwoje byli obcy w tej branży, która jak wiadomo jest łatwa do ogarnięcia jak się chce - a oni chcieli!

Johnny wziął się za "robienie porządków" w jednostce, oczywiście nie tam gdzie leżało sedno problemów, których i tak nie był w stanie pojąć, ale szukając prostych oszczędności a Walentyna mu w tym sekundowała. Proste oszczędności to były czasem "dziadowskie" oszczędności, które wprawiały pracowników w osłupienie - otóż Johnny miał w zwyczaju gasić światło w pokojach biurowych, decydując za pracowników ile światła potrzebują!!!

Warto wspomnieć o specyficznym stylu pracy Johnnego  - wezwał on kiedyś pracownika, nakazał mu znalezienie i wydrukowanie dokumentacji dotyczącej możliwości pozyskania środków z funduszu rozwoju regionalnego. Pracownik ów, przeglądając dokumentację w formie elektronicznej, znalazł warunek, iż beneficjentem środków może być jedynie jednostka nie posiadająca zaległości wobec ZUS - a świetnie wiedział, że szpital ma ogromne długi wobec ZUS - wydrukował więc tylko stronę z tą informacją.

Johnny jednak zażądał wydrukowania i dostarczenia pełnej dokumentacji - która szła w parę setek stron - co ów pracownik uczynił. Temat nigdy nie wypłynął ponownie, co nie znaczy że Johnny zmienił swoje podejście - niejednokrotnie żądał czegoś co kończyło jako makulatura albo kończyło się przelewaniem pustego w próżne.

W tym miejscu należy wspomnieć o technikach menadżerskich Johnnego i jego podejściu do niektórych pracowników, które sprowadzały się do jednej prostej metody. Otóż Johnny miał w zwyczaju rugać pracowników w niewybredny sposób ... dowodząc, że jest mu bliska 17-wieczna "kultura" folwarczna i relacje Jaśnie Pan Hrabia - parobek.

Po jakimś czasie dało się wyraźnie zauważyć, że Johnny ma różne podejście do różnych pracowników. Byli  więc "swoi", "nie-swoi" i "medyczni". Z "medycznymi" (a szczególnie z lekarzami) Johnny obchodził się ostrożnie - często mówili do niego nieznanym językiem i czegoś tam chcieli. "Nie-swoi" byli nieswoi - do diabła tam, że byli wśród nich merytoryczni i pracowici pracownicy - byli nieswoi i powinni się cieszyć tym, że mają gdzie pracować! A "swoi"? Do nich płynęły konfitury i byli z Johnnym na "ti ti ti".

Ot przykład - szpital wszedł w program oddłużeniowy, wymagało to przygotowania dokumentacji - Walentyna (i Johnny) "błyszczeli" na salonach w starostwie, gdy tak naprawdę gros pracy wykonała ambitna zastępczyni Walentyny, która pracowała w szpitalu od paru ładnych lat.


Drużyna Niuni

W lokalnej polityce zawiał wiatr zmian - po wyborach starostę z Obywatelskich zastąpił starosta z Ludowych, z zawodu ... leśnik. Ten zadecydował że Johnnemy przyda się ktoś do pomocy... i zrobił swoją krewną (nazwijmy ją Niunią) człowiekiem od patrzenia na ręce Johnnemu.

Zawiało chłodem. Choć sama Niunia na spotkaniu przedstawiła się jako "ekonomistka, która chce pomóc" to echa jej poprzedniej działalności w paru lokalnych instytucjach zapowiadały o wiele więcej. W drużynie Johnnego dało się wyczuć nerwowość. On sam, zrobił się nagle jakiś taki "ludzki"?, "układny"?, "wyrozumiały"?

Jakiś czas Niunia zapoznawała się z pracownikami i instytucją a drużyna Johnnego "płynęła" siłą rozpędu. Aż tu nagle trach - pan starosta zadecydował, że to ona będzie się lepiej sprawdzać na tym stanowisku i zwolnił Johnnego!

I oczywiście Niunia poszła za ciosem i zaczeła "rugować" drużynę Johnnego stosując cały wahlarz środków. Walentyna dzięki swoim kontaktom i szczęściu uciekła "z tonącego okrętu" do innej politycznej instytucji, w której akurat wtedy zwolniło się stanowisko. Inni nie mieli tyle szczęścia.

Jedynych żałowano - innych nie... ot na przykład okazało się że Johnny wyjątkowo cenił pewnego swojego pracownika - czytaj - świetnie go, jak na zajmowane stanowisko wynagradzał! A za co? Oto jest pytanie.

Niunia, zaczęła zaprowadzać swoje porządki - wprowadzać swoich ludzi, a ponieważ stanowisk dla swoich nigdy mało, a do tego jeszcze ktoś tam śmiał mieć swoje zdanie i stawiać się! - to Niunia ordynarnie (bez podstaw) zwolniła dwoje merytorycznych pracowników spoza drużyny Johnnego. A że tego nie dało się robić bez paru zmian w przepisach - to się te przepisy zmieniło - a dzięki czemu jakiś tam pracownik dostał stołek w innej instytucji...

W koniec końców Niunia zrobiła głowną księgową pracownika, który gdzieś tam indziej był na etacie - po godzinach na umowę zlecenie! Oczywiście .... nie "z ulicy".

Tak jak i Johnny, Niunia też miała "swoje" sukcesy i "swoich" ludzi, ale jej podejście do pracowników i metody pracy były odrobinę bardziej rozbudowane. Organizowała spotkania, komunikowała się z pracownikami, ba potrafiła podziękować! Dla niektórych pracowników to był prawdziwy szok!

Johnny i jego drużyna po raz drugi!

Znów w polityce zawiało i znów starostą został ten sam od Obywatelskich, i z powrotem wsadził Johnnego na stołek. Johnny, który spędził trochę czasu na bezrobociu sprawiał wrażenie odmienionego. Na jednym z pierwszych spotkań z pracownikami wytknął Niuni zatrudnianie głównej księgowej "po godzinach, na umowę  zlecenie, w publicznej instytucji"! Niektórzy, mieli nadzieję że teraz będzie lepiej!

Nie było! Nowy Johnny dość szybko stał się starym Johnnym, wróciła Walentyna "po godzinach, na umowę  zlecenie, w publicznej instytucji". Ot jak zwykle nastąpiła wymiana pracowników na tych od Johnnego ... i Walentyny gdyż Johnny zatrudnił jej syna.

Co gorsze o ile wcześniej Johnny miewał głupie pomysły, ale potrafił je też cofać, to teraz w tej głupocie częściej trwał! Oczywiście niektóre z tych głupich pomysłów nie były głupie - chodziło po prostu o to by ktoś tam sobie od Johnnego zarobił, albo któś miał zajęcie.

Jak wrócił Johnny to wróciły też jego metody i podejście.  Bo kogo jak kogo by tam obchodziło, że ktoś (z "nie-swoich") coś robi dobrze? No może tylko wtedy, kiedy trzeba by komuś powierzyć coś ekstra - oczywiście bez gratyfikacji, ba! nawet bez dobrego słowa!

Natomiast jak coś było nie tak, to Johnny stosował słowną "persfazję", czasem... przy użyciu rynsztokowego języka. O ile ten prosty sposób sprawdzał się przy prowadzeniu 17-wiecznego folwarku albo 20-wiecznej kotłowni to jednak, tu czasami zawodził - bowiem pracownicy mieli czelność wytykać Johnnemu że "to nie działa", albo "tego nie ma", albo "ktoś inny miał to zrobić". Wówczas Johnny stosował klasyczny kontratak pt "A dlaczego ja o tym nie wiem?". Ta "niewiedza" była o tyle ciekawa, że zawsze "dopadała" Johnnego kiedy była na jego korzyść! Pisemne notatki pracowników ignorował, maili nie czytał, rozmów nie pamiętał!

cdn


niedziela, 1 kwietnia 2012

Co jest piękne a co nie - poważnie na prima aprilis

W książce pt. "Blink" Malcolm Gladwell opisał jak to czołowy projektant (Bill Stumpf) w firmie produkującej krzesła (Herrman Miller) zaprojektował krzesło biurowe "od nowa" - użył nowoczesnych materiałów i zmienił kształt stawiając na wygodę i ergonomię.

Przed wprowadzeniem na rynek firma pokazała model wybranej grupie klientów, którym się całkowicie nie spodobał - klienci mówili "co to jest, to nie przypomina krzesła..."

Pomimo nieprzychylnych opinii grupy sondażowej, krzesło wprowadzono do sprzedaży i stało się z jednym z największych hitów sprzedażowych w historii tej firmy.

Kiedy po jakimś czasie spytano tych samych klientów co sądzą o tym krześle, ich opinie były zgoła inne - klienci mówili "ma ładny kształt, jest piękne..."

Ciekawa jest szersza interpretacja tego przypadku - mówi ona bowiem dużo o tym jak odbieramy rzeczy z którymi nie spotkaliśmy się dotychczas - pierwotną reakcją jest zawsze rezerwa.

Śmiem twierdzić, że to dotyczy także ludzi - idąc przez życie klasyfikujemy ich mimowolnie, na podstawie "modeli", które już poznaliśmy jeśli nie znamy kogoś podobnego naszą reakcją jest rezerwa. I to jest zdrowa reakcja, która zapewne nie jednemu osobnikowi na Ziemi uratowała zdrowie bądź życie!

Czasem jednak, okazuje się że ludzie zyskują przy bliższym poznaniu - rzadko, bardzo rzadko, ale jednak!

niedziela, 25 marca 2012

Życie w szczegółach

Zaklęcia nie działają
Cudów nie ma

sobota, 21 stycznia 2012

Nie traktuj życia zbyt poważnie

W pewien poranek spotkał mnie Franek
Franek parę firanek w poranek niósł z pralni

To była sobota - i jego żona Zofia
Do pralni go wysłała
I to jest proszę was historia cała.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Myśli nieuczesane (ku potomności)

Nadużywając
"Nadużywając.... zapominamy o pięknie języka polskiego, obywatelu ćwicz swój język;)
- podczas suszy suszy mnie, szedł Sasza suchą szosą i nikt mu butelki piwa nie podał, barbarzyńcy .....;)"

poniedziałek, 7 listopada 2011

Parę słów w parę minut

(Wczesny ranek przed pracą)
Jedni czytają wiersze Petrarki
A inni sonety do Laury

Tylko niektórzy dostrzegają Większy Obrazek
Większość widzi czubek własnego nosa.
- I to wszystko co w sensie mentalnym "widzą".

E do diabła z tym...
Pijcie mleko.